Sylwetki trenerów: Jacek Gmoch Komentarzy : 0
Jacek Gmoch przyszedł na świat 13 stycznia 1939 roku w Pruszkowie, w tamtejszym Zniczu rozpoczął także karierę piłkarską. W Pruszkowie uczęszczał także do technikum budowlanego, gdzie zdobywał wykształcenie. Kolejnym etapem w przygodzie z piłą była gra w Legii Warszawa, do której dostał się dzięki pobieraniu nauk na Politechnice Warszawskiej.
Pobyt w drużynie ze stolicy Jacka Gmocha był na tyle udany, że pozwolił mu zadebiutować w reprezentacji w spotkaniu z Maroko 11 października 1962 roku i zdobyć Puchar Polski w latach 1964 i 1966.
W 1986 roku Kadra Polskiego Związku Piłki Nożnej rozegrała w Warszawie mecz z „Expressem Wieczornym", którego jedenastkę wybrali czytelnicy tej gazety. Niestety podczas tego meczu Jacek Gmoch grający w Kadrze Związku, zderzył się z bramkarzem własnej drużyny – Marianem Szeją, doznając kontuzji, która uniemożliwiła mu nie tylko dokończenie spotkania, ale także kontynuowanie dalszej kariery zawodowej.
To dramatyczne zdarzenie, Marian Szeja opisuje następująco:
W pewnym momencie napastnik "Expressu Wieczornego", Joachim Marx, przedarł się na pole karne Kadry. Gonił go nasz obrońca, Gmoch, ale nie miał już szans, by go dojść. Marx wypuścił sobie piłkę nieco dalej i wtedy rzuciłem się na nią, lecąc w powietrzu kilka metrów. Gdy spadałem na piłkę, Marx mnie przeskoczył, ale biegnący z tyłu Jacek wysunął nogę, a ja całym ciałem uderzyłem w jego kończynę, przygniatając ją jeszcze łokciem do murawy". Kontuzja była na tyle groźna, że Panu Jackowi groziła nawet amputacja nogi! Na szczęście do tego nie doszło, ale po dwóch latach rehabilitacji Jacek Gmoch zmuszony był zakończyć karierę zawodniczą! Po tym incydencie Marian Szeja został wrogiem warszawskiej publiczności a także na 3 lata stracił miejsce w reprezentacji, choć sam poszkodowany nigdy nie dał mu odczuć, że ma do niego żal.
Podczas swojej krótkiej kariery rozegrał w Legii Warszawa 225 spotkań, wpisując się na listę strzelców 13- krotnie. Z Orłem na piersi rozegrał 29 meczów.
Kontuzja nie doprowadziła do całkowitego rozstania się z piłką przez Gmocha. Swoje zamiłowanie do piłki wyrażał najpierw na stanowisku asystenta trenera Jaroslava Vejvody w Legii, a później Kazimierza Górskiego w reprezentacji.
W sierpniu 1976 roku zastąpił na stanowisku selekcjonera Reprezentacji Polski – Kazimierza Górskiego. Udało mu się awansować z drużyną narodową do Mistrzostw Świata w Argentynie w 1978 roku i zremisować z Niemcami, co odebrano, jako ogromny sukces. Niestety jedyny, całe mistrzostwa nie były udane dla naszych zawodników, którzy zajęli miejsca 5-8, a Jack Gmoch podał się do dymisji.
Po argentyńskim Mundialu, wydał książkę pt „Alchemia futbolu”. Pracował także w Grecji, gdzie podobnie jak Kazimierz Górski, stał się prawdziwą legendą. Prowadził także cypryjski APOEL Nikozja.
W 2004 roku pełnił obowiązki attaché olimpijskiego Polskiej Reprezentacji Olimpijskiej na Igrzyskach Olimpijskich w Atenach. Obecnie jest mniejszościowym udziałowcem CWKS Legia Warszawa. Jest cenionym ekspertem w środowisku piłkarskim, co potwierdza jego częsta obecność w studio sportowym.
Jacek Gmoch, zwłaszcza wśród współczesnej młodzieży, zasłynął bogatą gamą ciekawych, często śmiesznych powiedzonek. Oto kilka z nich:
To jest proszę państwa zagranie tzw. podał-przyjął.
I tu sędzia gwiżdże spalony. Ale wierzymy mu. To nie nasz sędzia
Będziemy atakować Jeleniem.
Polszczyzna jest, niestety, na tyle uboga, że nie zawiera tego wszystkiego, co dzieje się w futbolu.
Drużyna, która posiada piłkę ma większą szansę na strzelenie bramki
Pobyt w drużynie ze stolicy Jacka Gmocha był na tyle udany, że pozwolił mu zadebiutować w reprezentacji w spotkaniu z Maroko 11 października 1962 roku i zdobyć Puchar Polski w latach 1964 i 1966.
W 1986 roku Kadra Polskiego Związku Piłki Nożnej rozegrała w Warszawie mecz z „Expressem Wieczornym", którego jedenastkę wybrali czytelnicy tej gazety. Niestety podczas tego meczu Jacek Gmoch grający w Kadrze Związku, zderzył się z bramkarzem własnej drużyny – Marianem Szeją, doznając kontuzji, która uniemożliwiła mu nie tylko dokończenie spotkania, ale także kontynuowanie dalszej kariery zawodowej.
To dramatyczne zdarzenie, Marian Szeja opisuje następująco:
W pewnym momencie napastnik "Expressu Wieczornego", Joachim Marx, przedarł się na pole karne Kadry. Gonił go nasz obrońca, Gmoch, ale nie miał już szans, by go dojść. Marx wypuścił sobie piłkę nieco dalej i wtedy rzuciłem się na nią, lecąc w powietrzu kilka metrów. Gdy spadałem na piłkę, Marx mnie przeskoczył, ale biegnący z tyłu Jacek wysunął nogę, a ja całym ciałem uderzyłem w jego kończynę, przygniatając ją jeszcze łokciem do murawy". Kontuzja była na tyle groźna, że Panu Jackowi groziła nawet amputacja nogi! Na szczęście do tego nie doszło, ale po dwóch latach rehabilitacji Jacek Gmoch zmuszony był zakończyć karierę zawodniczą! Po tym incydencie Marian Szeja został wrogiem warszawskiej publiczności a także na 3 lata stracił miejsce w reprezentacji, choć sam poszkodowany nigdy nie dał mu odczuć, że ma do niego żal.
Podczas swojej krótkiej kariery rozegrał w Legii Warszawa 225 spotkań, wpisując się na listę strzelców 13- krotnie. Z Orłem na piersi rozegrał 29 meczów.
Kontuzja nie doprowadziła do całkowitego rozstania się z piłką przez Gmocha. Swoje zamiłowanie do piłki wyrażał najpierw na stanowisku asystenta trenera Jaroslava Vejvody w Legii, a później Kazimierza Górskiego w reprezentacji.
W sierpniu 1976 roku zastąpił na stanowisku selekcjonera Reprezentacji Polski – Kazimierza Górskiego. Udało mu się awansować z drużyną narodową do Mistrzostw Świata w Argentynie w 1978 roku i zremisować z Niemcami, co odebrano, jako ogromny sukces. Niestety jedyny, całe mistrzostwa nie były udane dla naszych zawodników, którzy zajęli miejsca 5-8, a Jack Gmoch podał się do dymisji.
Po argentyńskim Mundialu, wydał książkę pt „Alchemia futbolu”. Pracował także w Grecji, gdzie podobnie jak Kazimierz Górski, stał się prawdziwą legendą. Prowadził także cypryjski APOEL Nikozja.
W 2004 roku pełnił obowiązki attaché olimpijskiego Polskiej Reprezentacji Olimpijskiej na Igrzyskach Olimpijskich w Atenach. Obecnie jest mniejszościowym udziałowcem CWKS Legia Warszawa. Jest cenionym ekspertem w środowisku piłkarskim, co potwierdza jego częsta obecność w studio sportowym.
Jacek Gmoch, zwłaszcza wśród współczesnej młodzieży, zasłynął bogatą gamą ciekawych, często śmiesznych powiedzonek. Oto kilka z nich:
To jest proszę państwa zagranie tzw. podał-przyjął.
I tu sędzia gwiżdże spalony. Ale wierzymy mu. To nie nasz sędzia
Będziemy atakować Jeleniem.
Polszczyzna jest, niestety, na tyle uboga, że nie zawiera tego wszystkiego, co dzieje się w futbolu.
Drużyna, która posiada piłkę ma większą szansę na strzelenie bramki
Komentarze czytelników
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.
Oceny
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony
Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.
Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.
Brak ocen. Może czas dodać swoją?